Łączna liczba wyświetleń

środa, 13 listopada 2013

Rozdział 9

Kate POV:

Na początku nie wiedziałam co sie dzieje, ale gdy światła się zapaliły w tym magazynie a przede mną stał Justin , ucieszyłam się strasznie na jego widok . Ciekawiło mnie kim on był że Brad i Lucas go tak nienawidzili . Jak się dowiedziałam ze Justin zabił dziewczynę Brada , myślałam że oczy to mi wyjdą na wierzch ! On zabił człowieka?! Kim on do cholery był! Wtedy setek myśli przechodziło przez moją głowę. Uwierzcie wtedy to ja miałam ochotę zabić Justina , że to właśnie przez niego tak cierpiałam. Kiedy Justin upadł na ziemie poraz drugi z powodu rany postrzałowej , szybko do niego podbieglam , ściągnęłam koszulkę i kazałam jemu żeby powstrzymał krwawienie . Tak jak kazałam , tak zrobił, a mnie złapał Lucas. Próbowałam się wyrywać, lecz on był silniejszy . Obserwowałam Justina jak wziął nóż który upuściłam i szedł w naszą stronę.
-Justin uważaj! -krzyczałam płacząc
-co?
-uważaj !!
Nie zdążyłam nic więcej powiedzieć bo Lucas zakrył mi usta dłonią. Piszczałam przez jego dłoń, a Justin się obrócił za siebie i wtedy Brad zatopił ostrze w jego brzuchu . Zaczęłam ryczeć , nie miałam na nic siły, chciałam tylko żeby Justin żył. Widziałam jak Brad się śmiał z tego co przed chwilą zrobił , a Justin upadł na ziemię trzymając się za krwawione miejsce . Wtedy Lucas rzucił też mnie na zemie.
-Słuchaj szmato ! Jeśli on się obudzi , to dobrze, ale teraz musi po cierpieć! Powinnaś ty tam leżeć . Ale widzę że jego śmierć cię bardziej  boli . Hahah to nie było w ogóle w moim planie , ale wyszło zajebiście .
-Ty dupku ! Zostaw go w spokoju i mnie tak samo ! Mścij się na innych .
-Dupku ?!
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo Brad uderzył mnie w prawy policzek , łzy same mi leciały. A on i Lucas wyszli z magazynu . Szybko podbieglam do Justina i szukałam jego telefonu , bo mój popsuł Brad . Włożyłam rękę do keszeni jego spodni i wyjełam białego iPhone'a. Zadzwoniłam po pogotowie  , schowałam mu telefon spowrotem i czekałam aż ta kurewska karetka przyjedzie . Po 10 minutach usłyszałam jak ktoś staje przy magazynie , może to karetka . Oby nie było za późno!! Lekarze wbiegli do magazynu i szybko sprawdzili puls Justinowi .
-żyje, przynieś nosze !
Jeden z lekarzy pobiegł po nosze , a ja ucieszyłam się że on żyje, że go nie straciłam na zawsze .
-Panienko jak się nazywasz ? Co tutaj się wydarzyło?
-ym Katherina Cunis . Nie wiem dokładnie co tutaj się wydarzyło, mój przyjaciel zadzwonił do mnie żebym tutaj przyjechała. No a jak dotarłam na miejsce to on już leżał , więc szybko zadzwoniłam po was .
-czyżby? A tobie w takim razie co się stało?
-yyy... -nie skończyłam dokończyć bo lekarz wbiegł z noszami , a juz po chwili ja i Justin jechaliśmy w karetce . Lekarz znowu mnie się wypytywał o wszystko . Ale przecież nie mogłam powiedzieć prawdy . Udało mi się też jakoś załatwić żeby lekarz nie podał sprawy na policje . Mnie opatrzyli , nic mi nie było poważnego, gorzej z Justinem . W końcu dojechaliśmy do celu , lekarze szybko wybiegli z karetki a ja zaraz za nimi , wzieli Justina i razem z nimi oraz Justinem weszłam do szpitala . Musiałam czekać na korytarzu , a Justina zabrali do jakiejś sali . Nawet nie wiem kiedy ale usnełam tam , obudziła mnie jakaś pielęgniarka i powiedziała że z Justinem jest coraz lepiej a ja mam jechać do domu odpocząć, oczywiście zaprotestowałam temu i spytałam sie w jakiej sali leży. Odpowiedziała ze w 124 , szybko pobiegłam do windy i pojechałam na drugie piętro. Wbiegłam z windy jak poparzona i szukałam sali 124 . Biegłam przez korytarz i patrzyłam na numerki które były na drzwiach . W końcu znalazłam, wzięłam wdech , zamknęłam oczy na chwilę , poczym weszłam do sali . Kiedy zobaczyłam Justjna jak leżał tak niewinnie , miał coś wbite w rękę . Podeszłam bliżej a łzy leciały mi strumieniami , schylilam sie i złożyłam delikatny pocałunek na jego zimnych ustach .

__________________________________________________
Wiem rozdział nie jest dość ciekawy , ale ważne że w ogóle jest . Miałam go dodać wczoraj ale nie miałam czasu przepraszam :( .
CZYTASZ = KOMENTUJESZ

4 komentarze: